Według różnych badań od 60 do 70 procent ludzkości już teraz jest dwu- lub wielojęzyczna. Odsetek tych osób stale rośnie. Polska należy do krajów wyjątkowo homogenicznych zarówno pod względem kultury jak i języka, dlatego dla wielu jest to temat wciąż stosunkowo nowy, który nabrał znaczenia wraz z masową falą emigracji ostatnich lat. Polacy emigrowali wprawdzie od zawsze, ale jeszcze do niedawna wśród wielu rodaków dominowała chęć wtopienia się za wszelką cenę w zastaną rzeczywistość nowego kraju. W ten sposób następowała nie tyle integracja co asymilacja, oznaczająca często niemal całkowite wyzbycie się własnego języka i zaprzeczenie rodzimej kulturze i tradycji.
Czym zatem jest dwujęzyczność (inaczej bilingualizm)? Definicji tego zjawiska jest wiele, ale przyjmijmy, że jest to zdolność płynnego posługiwania się dwoma językami na co dzień i zarazem znajomość kodu kulturowego więcej niż jednego kraju, swoiste funkcjonowanie w dwóch kulturach. W przypadku dzieci imigrantów wychowywanych dwujęzycznie mówi się zazwyczaj o bilingualizmie naturalnym. Oznacza to, że dziecko od początku poznaje dwa języki, czy to poprzez rodziców mających odmienne języki ojczyste, czy też w sytuacji, gdy jeden język używany jest w domu, a drugi poza nim.
Buduj więź z dzieckiem
Jak zatem wychować dwujęzyczne dziecko? I kiedy zacząć wprowadzać mu drugi lub kolejny język? Te pytania zadaje sobie wielu rodziców. Tak naprawdę nie istnieje właściwy wiek, kiedy powinniśmy zacząć mówić do dziecka w swoim rodzimym języku. Można to śmiało robić już wtedy, zanim jeszcze maluch pojawi się na świecie. Dziecko w łonie matki odbiera sygnały słuchowe płynące z otoczenia. I choć z pewnością nie wystarczy to, by po urodzeniu stało się od razu dwujęzyczne, to takie zachowanie pomoże rodzicom budować z nim więź na przyszłość. A ta jest w dwujęzyczności niezwykle ważna.
Pomyślność przyswojenia danego języka w dużym stopniu zależy bowiem od pozycji osoby w rodzinie, która dziecku ów język przekazuje. Im bardziej dziecko związane jest z nią emocjonalnie, tym większa szansa, że będzie posługiwać się językiem, którym osoba ta się z nim komunikuje. Istnieją teorie mówiące o tym, że prawdziwe emocje i wiedzę o świecie rodzice są w stanie przekazać mówiąc do dziecka jedynie w swoim ojczystym języku. Dlatego obecnie najbardziej popularną metodą stosowaną przy dwujęzycznym wychowaniu jest metoda OPOL – One Person, One Language, polegająca na tym, że każdy z rodziców mówi do dziecka w swoim języku. Metoda ta doskonale sprawdza się przede wszystkim wtedy, gdy rodzice (lub inne osoby, np. dziadkowie czy niania) rzeczywiście używają jej konsekwentnie. W przypadku, gdy rodzice pochodzą z tego samego kraju, ale mieszkają za granicą, zaleca się konsekwentne stosowanie języka ojczystego rodziców w domu. Język kraju, w którym rodzina imigrantów mieszka, dziecko stosuje wtedy poza domem, np. w przedszkolu czy w szkole.
Mów do mnie jeszcze
Kilkuletni maluch opanowuje jednocześnie język (lub języki) rodziców i język otoczenia naturalnie, nie zdając sobie przez długi czas sprawy, że posługuje się na różne sposoby. Małe dzieci nie odróżniają, kiedy mówią np. po niemiecku czy angielsku, a kiedy po polsku, tylko automatycznie używają „języka mamy“ lub „języka taty“, ewentualnie opiekunki w przedszkolu lub innej osoby, z którą na co dzień komunikują się w danym języku. Można te pojęcia wykorzystać do codziennej nauki, mówiąc np. „tata mówi Kopf, a mama – głowa“ itd.
Co jednak, gdy dziecko rozumie wszystko, co po polsku mówi do niego np. mama, ale odpowiada jej konsekwentnie w języku kraju, w którym się wychowuje? Doskonałe efekty przynosi metoda imersji, czyli „zanurzenia się“ w języku. Zapewnijmy dziecku jak najczęstsze spędzanie czasu w środowisku polskojęzycznym, wyjazdy do Polski, czytanie książek i oglądanie bajek po polsku, a nade wszystko umożliwienie mu kontaktów z mówiącymi w danym języku rówieśnikami. Poza fazą wczesnego dzieciństwa, kiedy dziecko jest szczególnie przywiązane do matki, najszybciej uczy się ono bowiem języka właśnie od innych dzieci. Dbajmy jednocześnie o to, żeby maluch nie czuł się wyobcowany, tzn. jeżeli w niemieckim przedszkolu dzieci szaleją właśnie na punkcie filmu czy książki o przygodach Pettersona i Findusa, to sprawmy mu także polskojęzyczny egzemplarz tej opowieści. W ten sposób dziecka nie ominie znajomość popularnych bohaterów, a przy okazji chętniej będzie słuchało książki czytanej mu w języku polskim. Można też zaopatrzyć się w dwujęzyczne wydawnictwa. Szczególnie dużo dziecięcych książek znajdziemy w wersji polsko-angielskiej, w przypadku innych języków wybór tytułów jest raczej mały.
Pomocne w rozwijaniu słownictwa jest także nazywanie wszelkiego rodzaju czynności, które wykonujemy w obecności dziecka. Jeżeli np. przygotowujemy akurat kolację, to opowiadajmy na głos, co właśnie robimy: „Teraz pokroję chleb, położę ser na półmisku, a potem zagotuję wodę na herbatę…“ itd. Tę samą metodę możemy stosować właściwie wszędzie, czy to podczas jazdy samochodem, nazywając co widzimy za oknem, czy to na spacerze, rozmawiając z dzieckiem o mijanych budynkach, osobach, zwierzętach, drzewach… Wyszukujmy ciekawe szczegóły i nawiązujmy rozmowę na ich temat. Zadbajmy też o to, by nasza pociecha miała dostęp do jak największej liczby sytuacji, podczas których słyszy dany język. Zabierzmy je na pocztę, do urzędu, teatru, ośmielmy, by samo kupiło sobie loda albo zamówiło danie w restauracji. W ten sposób dziecko nie tylko poszerza słownictwo, ale też pokonuje barierę lęku przed odezwaniem się do innej niż rodzic osoby. Pamiętajmy też, żeby z wiekiem zasób słów, jakim posługuje się dziecko, był coraz większy. Unikniemy w ten sposób sytuacji, gdy nasza pociecha zna w danym języku jedynie słownictwo związane ze środowiskiem domowym.
Postaw na atrakcyjność
Językoznawcy, zajmujący się tematem, twierdzą że do aktywnego opanowania danego języka przez dziecko na poziomie dwujęzycznym potrzeba kontaktu z nim przez minimum 30 procent czasu dziennie. Warto też od początku budować w dziecku pozytywny wizerunek języka danego kraju. Dobre wspomnienia z wakacji, spotkania z ukochaną babcią, atrakcyjne pomoce naukowe – to wszystko ma pośredni, ale niebagatelny wpływ na postrzeganie języka i nastawienie do jego nauki. Znam mieszkającą w Berlinie mamę siedmioletniego chłopca, która szczególnie dba o to, by wszystkie książki, gry czy zabawki, w jakiś sposób łączące się z językiem polskim, były naprawdę ciekawe i jak najlepszej jakości. W ten sposób jej syn dużo chętniej po nie sięga – w myśl zasady, że to, co atrakcyjne przyciąga uwagę na dłużej. Jeżeli więc Twoje dziecko marzy np. o jakiejś grze, kup mu ją (o ile to możliwe) w wersji polskiej. Zobaczysz, jak szybko opanuje niezbędne słownictwo.
Mamo, tato – wyluzujcie!
Większa kreatywność, szybsze uczenie się kolejnych języków, możliwość funkcjonowania w dwóch różnych kulturach, a nawet późniejsze starzenie się mózgu i rzadsze zapadanie na chorobę Alzheimera – zalet dwujęzyczności jest naprawdę wiele. Nic dziwnego, że niektórzy rodzice chcą, by ich pociechy koniecznie biegle opanowały języki. W dwujęzyczności nie ma jednak drogi, która wiedzie na skróty. Przede wszystkim nie wywierajmy na dziecko zbyt dużej presji. Nauka języka ma być przyjemna i nie kojarzyć się z przykrym obowiązkiem. Jeśli dziecko miesza języki, co u dwujęzycznego kilkulatka jest etapem zupełnie normalnym, wynikającym z niedostatecznego opanowania słownictwa w obu językach, nie strofujmy go. Gdy słyszymy: „Mamo, kupisz mi Erdbeereis?“, zamiast poprawić wprost, lepiej odpowiedzmy: „Jasne, chętnie kupię Ci truskawkowego loda“.
Mimo rosnącej świadomości, dwujęzyczność wciąż postrzegana jest przez wiele osób jako coś elitarnego. Tymczasem bilingualizm nie jest zjawiskiem dla wybranych. Z pewnością jest to ogromne wyzwanie, wymagające nie lada konsekwencji. Warto jednak podjąć się tego zadania i sprawić dziecku prezent w postaci dwu- lub nawet wielojęzyczności. Pamiętajmy tylko, żeby zamiast skupiać się na trudnościach, potraktować dwujęzyczne wychowanie jak wielką przygodę – podobnie jak całe rodzicielstwo.