Memy pochodzą z Grecji?
Powiedzmy to sobie jasno: memy wcale nie są specjalnością drugiej dekady XXI wieku. Właściwie nie są nawet specjalnością internetu. Słowo mem zostało ukute przez biologa Richarda Dawkinsa w 1976 roku. Pochodzące od greckiego mimēma („coś, co jest naśladowane”), słowo oznacza symbole kulturowe, idee i zachowania, przekazywane z pokolenia na pokolenie w procesach powtarzania i stopniowej ewolucji (podobnie jak nasze geny).
Nim pojawił się Tweeter, rewolucjonizując sposób, w jaki komunikujemy się z otoczeniem, przyswajaliśmy język, który był obecny w naszym domach i w gronie naszych rówieśników. W ramach procesu wymiany myśli ze światem zewnętrznym, nasz język stawał się częścią czyjegoś języka i na odwrót. Ten proces wciąż trwa, ale żyjemy w dobie internetu 2.0. Memy i tweety stały się nieodłącznym elementem języka, kształtując go w niespotykanym dotychczas tempie.
Internauci na całym świecie śmieją się z dowcipów, które zalewają sieć. Powstają nowe słowa, hasztagi czy grafiki, które w mgnieniu oka podbijają media społecznościowe, stając się viralami.
W związku z tym gwałtownie wzrosło również tempo uzupełniania słowników o nowe zwroty i wyrażenia. Niegdyś wydawcy słowników latami przyglądali się, czy nowe słowa przyjmą się na tyle, by mogły zostać umieszczone w najnowszym wydaniu dostojnej publikacji. Dziś słowo, które nagle pojawi się na Tweeterze, może zostać dodane do Oxford English Dictionary już po roku lub dwóch.
Memy przejęły nasz język?
Lecz najbardziej niesamowitą rzeczą jest chyba fakt, że memy internetowe w swojej popularnej, żartobliwej odmianie wdarły się do naszego codziennego języka. Jednym z najlepszych przykładów jest psi język. Psa rasy shiba inu, bohatera wielu krążących w sieci memów, nie trzeba nikomu przedstawiać. Dowcip tych memów polega na komiksowych dymkach, obrazujących fragmenty psiego monologu. Psie dylematy pełne zamierzonych błędów podbiły serca internautów. Very wow. Much excite. Doin´a bork (czytaj: „bark”). To tylko niektóre przykłady zwierzęcego „dialektu”, który sukcesywnie staje się częścią języka angielskiego. Lingwistka Gretchen McCulloch zauważa, że ten psi język jest na tyle charakterystyczny, że daje się zidentyfikować nawet wtedy, gdy nie występuje razem ze zdjęciem shiba inu, a nawet wtedy, gdy ktoś spontanicznie włącza jego elementy w tok rozmowy. Fakt, że często się tak dzieje, świadczy o tym, jak bardzo nasza kultura przesiąknięta jest przekazami w rodzaju memów.
Ale zawdzięczamy to nie tylko ich dowcipnemu charakterowi. Mem o krótkim, celnym i często satyrycznym przekazie może służyć jako odsyłacz do treści bardziej złożonych.
Gdy piszemy nA pRZYkład W Ten SpoSóB, od razu wiadomo, że to aluzja do memów z serii mocking SpongeBob, co oznacza, że wiadomość należy czytać kpiącym tonem i że jej autor dystansuje się od jej treści. A gdy ktoś trzyma przed sobą wyciągniętą rękę, jakby chciał pochwycić wyimaginowanego motyla, i zadaje retoryczne pytanie: „Czy to jest… kultura?”, odwołuje się do znanego memu is this a pigeon. W czterech słowach udaje się zakomunikować, że oto kpimy sobie z ludzi, którzy zachowują się jak nierozgarnięci antropolodzy próbujący ustalić, co takiego jest dzisiaj „na fali”. Ostatnio jeden z moich znajomych próbował wyjaśnić swojej terapeutce mem „galaktyczny mózg”, którego dowcip polega na prezentowaniu wypływających z siebie coraz mądrzejszych wniosków, z których ostatni, z założenia najmądrzejszy, poraża głupotą.
W ciągu ostatnich 10 lat nabyliśmy niezwykłą umiejętność prezentowania naszej rzeczywistości za pośrednictwem internetowego dowcipu. Czy przetrwa następną dekadę? Pewnie nieJEDEN mem to pokaże!